Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/838

Ta strona została skorygowana.

muś robić głupie uwagi. Jednym słowem, ziomek nie okazał należytej przyjaźni, a gdy Szwejk zapytał go, skąd pochodzi, odpowiedział, że nic mu do tego.
Ale Szwejk nie ustępował i na wszelki sposób usiłował nawiązać z nim rozmowę. Opowiadał, że nie pierwszy raz jest eskortowany, ale że zawsze bywało wesoło przy takiej sposobności i że był z eskortą w dobrej przyjaźni.
Frajter milczał i nie odpowiadał, zaś Szwejk wywodził:
— Tak mi się wydaje, panie frajter, że musiało pana spotkać na świecie jakieś nieszczęście, skoro pan tak nagle zaniemówił. Znałem sporo smutnych frajtrów, ale takiej kupki, nieszczęścia jak pan, panie frajter, z wielkim przeproszeniem, jeszcze nigdy nie widziałem. Niech mi się pan zwierzy ze swej udręki, a być może, iż zdołam panu poradzić, ponieważ żołnierz, którego prowadzą pod eskortą, miewa zawsze daleko większe doświadczenie niż ci, co go pilnują. Albo wiecie co, panie frajter, żeby nam się nie nudziło, niech pan opowie coś ciekawego, choćby o tym, jaka w pańskich stronach jest okolica, czy dużo tam jest stawów, czy też może znajduje się tam jaka ładna ruina, oraz, czy do tej ruiny nie jest przywiązana jaka ciekawa legenda.
— Mam tego dość! — wrzasnął frajter.
— No to szczęśliwy z pana człowiek — rzekł Szwejk — bo inny nigdy niczego nie ma dosyć.
Frajter pogrążył się w milczeniu i tylko rzekł proroczym ponurym głosem:
— W brygadzie powiedzą ci więcej, niż ci będzie miło, a ja nie myślę wdawać się z tobą.
W eskorcie było w ogóle niewiele wesołego. Węgier rozmawiał z Niemcem w sposób wysoce oryginalny, bo z języka niemieckiego znał tylko dwa słowa: — Jawohl i Was. — Gdy Niemiec mówił mu o czymś, to Madziar kiwał głową i mówili: Jawohl. A gdy Niemiec milkł, to Madziar przerywał mu pytaniem: Was? I wtedy Niemiec zaczynał opo-