Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/843

Ta strona została skorygowana.

Porucznik Dub zabrał się do odczytywania pisma przysłanego z Przemyśla, a gdy je odczytał, zwrócił do Szwejka i zawołał rozradowany:
— Teraz koniec z tobą! Gdzieś podział uniform skarbowy?
— Zostawiłem go koło stawu na grobli, kiedym sobie przymierzał te gałgany, co je mam na sobie. Chciałem wiedzieć, jak się rosyjskim żołnierzom chodzi z takich uniformach — odpowiedział Szwejk. — Właściwie nie idzie o nic innego, tylko o omyłkę.
Szwejk zaczął opowiadać porucznikowi Dubowi, ile udręk przeżył z powodu tej swojej omyłki, a gdy skończył opowiadanie, porucznik Dub ryknął na niego:
— Teraz dopiero mnie poznasz! Wiesz ty, co to znaczy zgubić uniform skarbowy? Wiesz ty, co to znaczy zgubić w czasie wojny uniform?
— Posłusznie melduję, że wiem, panie lejtnant — odpowiedział Szwejk. — Gdy żołnierz zgubi stary uniform, to musi wyfasować nowy.
— Jezus Maria! — zawołał porucznik Dub. — Ach ty wole, ty zwierzę nieokrzesane, tak długo będziesz ze mną igrał, że po wojnie będziesz sto lat dosługiwał.
Pułkownik Gerbich, który dotychczas siedział spokojnie i roztropnie za stołem, skrzywił się nagle w sposób straszliwy, bowiem jego dotychczas spokojny palec u nogi z łagodnego i spokojnego baranka przemienił się raptem w ryczącego tygrysa, w prąd elektryczny o napięciu 600 wolt, w członek ciała miażdżony ciężkim młotkiem. Pułkownik machnął tylko ręką i ryknął głosem straszliwym człowieka pieczonego na wolnym ogniu:
— Wszyscy won! Podajcie mi rewolwer!
Otoczenie pułkownika znało już te napady i dlatego wszyscy rzucili się ku drzwiom, zabierając także Szwejka, którego wartownicy wlekli za sobą na korytarz. Jedynie porucznik