Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/846

Ta strona została skorygowana.

o rozpowszechnianie niepokojących i kłamliwych wieści. W dowództwie bito nieszczęśliwych Żydów do krwi i z posiekanymi zadami puszczano ich następnie do domu.
W ten chaos przybłąkał się więc Szwejk i szukał po miasteczku swojej marszkompanii. Już na stacji byłby bez mała popadł w konflikt z dowództwem etapu. Gdy zbliżył się do stołu, przy którym udzielano informacyj żołnierzom, szukającym swoich oddziałów, jakiś kapral wrzasnął na niego, pytając, czy nie życzy sobie może, aby mu jego marszkompanię wyszukał? Szwejk odpowiedział, że chce się tylko dowiedzieć, gdzie tu w miasteczku jest rozłożona 11 marszkompania 91 pułku takiego a takiego marszbatalionu.
— Jest to dla mnie sprawą bardzo ważną — z naciskiem wywodził Szwejk — abym się dowiedział, gdzie jest 11 marszkompania, ponieważ jestem jej ordynansem.
Na nieszczęście przy stole sąsiednim siedział jakiś sierżant sztabowy, który podskoczył jak tygrys i wrzasnął na Szwejka:
— Ach ty przeklęta świnio! Powiada, że jest ordynansem, a nie wie, gdzie jest jego kompania...!
Zanim Szwejk zdołał odpowiedzieć, sierżant znikł w kancelarii i po chwili przyprowadził stamtąd tłustego nadporucznika, który wyglądał tak dostojnie, jakby był właścicielem firmy rzeźniczej.
Dowództwa etapów były pułapkami na szwendających się i zdziczałych żołnierzy, którzy miewali ochotę przez całą wojnę szukać swoich oddziałów i włóczyli się od etapu do etapu, a najchętniej wystawali w ogonkach przy tych stołach dowództwa etapów, nad którymi był napis: Menagegeld.
Gdy tłusty nadporucznik wszedł do izby, sierżant krzyknął: — Habt acht! — a nadporucznik zwrócił się do Szwejka z zapytaniem:
— Gdzie masz dokumenty?