Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/869

Ta strona została skorygowana.

dział sobie w duchu, że woli narobić w spodnie, niż stracić sposobność do zadrwienia z porucznika.
Zanim dojechali do Żółtańca, porucznik Dub jeszcze dwa razy kazał zatrzymać automobil, a na ostatnim przystanku rzekł ze złością do Bieglera:
— Na obiad miałem polski bigos. Z batalionu zatelegrafuję skargę na brygadę. Użyto zepsutej kapusty kiszonej i bezwartościowego mięsa, niezdatnego do użytku. Zuchwałość kucharzy przekracza wszelkie granice. Kto mnie jeszcze nie zna, ten mnie pozna.
— Feldmarszałek Nostitz-Rhieneck, elita kawalerii rezerwowej — odpowiedział na to kadet Biegler — wydał dzieło: Was schadet dem Magen im Kriege“, a w dziele tym zalecał przy wysiłkach wojennych unikanie wieprzowego mięsa w ogóle. Każde nadużycie podczas marszu jest szkodliwe.
Porucznik Dub nie odpowiedział na to ani słowem i tylko sobie pomyślał:
— Pluję na twoją uczoność, ty smyku!
Ale potem, zastanowił się nad słowami kadeta Bieglera i wyrwał się ze zgoła głupim zapytaniem:
— Mówi pan o nadużyciu. Czy przypuszcza pan, panie kadecie Biegler, że oficer, względem którego pan uważać się winien za podwładnego, jada nieumarkowanie? Czy może chciał pan powiedzieć, panie kadecie Biegler, że się obżarłem? Niech pan będzie pewien, że za to grubiaństwo zda mi pan rachunek. Dziękuję za takie komplementy! Pan mnie jeszcze nie zna, ale jak mnie pan pozna, to popamięta pan porucznika Duba.
Przy ostatnim słowie byłby sobie przegryzł język, bo auto wpadło w jakiś wybój.
Kadet Biegler znowuż nic nie odpowiedział, co tak rozgniewało porucznika Duba, że zapytał: