Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/899

Ta strona została skorygowana.

Kutzerów wyjechał do Italii. Z tego wynika, panie oberlejtnant, że nie każda metoda jest dobra. Z najlepszą można wpaść po same uszy. Ale tam stoi Baloun i spogląda ku panu. Widać nagotował kawy.
Szwejk przy boku oberlejtnanta wszedł między żołnierzy, a gdy potem Baloun podał Lukaszowi menażkę z kawą, zasalutował i rzekł grzecznie:
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że panu życzę dobrego apetytu.
Na co Lukasz syknął, popijając kawę:
— Dziękuję ci!
— Słuchaj no, Szwejk — pytał go po chwili jednoroczniak Marek — od kiedy spoufaliliście się tak dalece z oberlejtnantem, że już cię tyka?
Szwejk spojrzał na Marka swoimi szczerymi oczyma:
— Chciał, żebym i ja mówił mu „ty“. Tam nad strumieniem piliśmy jego własną śliwowicą bruderszaft. To bardzo porządny pan i zaczyna tykać, jak tylko słyszy huk armat. Gdy usłyszymy strzelaninę karabinową, to i pan pułkownik będzie z nami na „ty“. Na wojnie panuje już taki obyczaj, że gdy zaczyna być kiepsko, to oficerowie od razu uważają swoich żołnierzy za braci.
Wokoło płonęło z dziesięć ogieńków, a nad nimi syczała woda w menażkach. W wodzie tej żołnierze rozgotowywali konserwy kawowe na gęsty, czarny, śmierdzący i ckliwy płyn. Mokre drzewo dymiło na wszystkie strony i nie chciało się palić, a żołnierze dmuchali w ogień obrzękłymi ustami, aż im z oczu łzy płynęły, albo wymachiwali czapkami, żeby się ogień lepiej palił. Potem ukazał się kapitan Sagner i powiedział żołnierzom, że jest odpoczynek, która to wiadomość przyjęta została z wielkim zadowoleniem. Jeszcze większą uciechę wywołała wieść, że przybędą kuchnie. Cud ten ziścił się koło południa; kuchnia przybyła i to od razu z gotową polewką. Rozdawano ją natychmiast. Polewka była