Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/900

Ta strona została skorygowana.

dobra i Szwejk zdziwił się wielce, że jeden z żołnierzy pokpiwał:
— Gdyby podobne zupy podawano w restauracjach, to na jadłospisach mogliby śmiało wypisywać: Zupa aqua font, albo jeszcze krócej: H2O.
Szwejk odszukał sierżanta rachuby, Wańka, i powtórzył mu zdanie żołnierza. Waniek się zamyślił.
— To jakiś pysk łakomy tak szczeka. Trzeba przecie oszczędzać, więc wszystkiego dać nie mogę. Ale kucharze, te dranie opasłe, żarły pewno przez całą drogę. To, co powiedział ten łobuz, to łacińska nazwa, i symbol chemiczny wody. Na co sobie taki wszawy łobuz pozwala! Ale, dzisiaj, mój Szwejku, będziemy fasowali wino.
Fasowanie wina, czekolady i różnych innych przysmaków, należało do takich specyfików armii austriackiej, o których żołnierze wyrażali się jednym słowem: złodziejstwo! Wina fasowano jedno wiadro na kompanię: do tego wiadra podchodził feldfebel sztabowy i nabierał pełną menażkę; po nim szedł sierżant rachuby i czynił to samo; potem po kolei szli kucharze, oficerscy służący i brał każdy, ile się dało, a tym, co pozostało, miano napoić kompanię. Kończyło się tak, że gdy kapral podchodził do swoich żołnierzy i wołał: — Wino dzielić! — na dnie wiadra widzieli żołnierze dwie łyżki czerwonych fusów i dziesięciu chłopa odzywało się jednomyślnie: — Niech pan kapral raczy wypić to sam, bo nie warto wąsów maczać. — Toteż gdy Szwejk powiedział Wańkowi, że się będzie fasowało wino, Szwejk odpowiedział bardzo prosto:
— E, to bluff, bo wino wypiją panowie oficerowie, a nam każą tylko powąchać, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że nie dostajemy wszystkiego, co nam się należy. Podczas ucieczki spod Kraśnika był jeden żołnierz, nauczyciel z zawodu, nie pamiętam już w którym służył pułku; zatrzymał dowódcę korpusu i powiedział mu, że już od tygodnia nie mieli ani ciepłej strawy, ani chleba, a przecie im się to należy. Pan ge-