Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/904

Ta strona została skorygowana.

my, kto tam jest i jakie stworzenia zamieszkują te przestwory.
— Chciałbym tylko wiedzieć — mówił jednoroczniak Marek — czy są tam tacy idioci, aby toczyli z sobą wojny.
— Może tak, może nie, nikt nie wie. Może mieszkają tam ludzie, może zwierzęta, w które wcielają się dusze zmarłych, zanim ponownie wrócą na ten świat. Czytałem o tym w książkach Flammariona.
— Trochę prawdy w tym może i jest — odezwał się Szwejk — i gdyby pan feldfebel znał panią Marszałkową na Żyżkowie, to by głową nie kręcił. Ta pani była wieśniaczką, wróżyła z kart i miewała przeczucia, co się stanie w przyszłości. Mieszkała przy ulicy Cimburkowej, ale ludzie garnęli się do niej z całej Pragi, bo dobrze umiała wróżyć i każdemu powiedziała, co było trzeba. Nawet duchy wywoływała.
— A czy byliście u niej, Szwejku, na seansie spirytystycznym? — zapytał Jurajda.
— Ja się do takich seansów nie nadaję — mówił Szwejk — ale słyszałem o pewnym medyku, który u niej mieszkał. Ten medyk miał niby zbadać tę wieszczkę w interesie wiedzy i stał się medium pani Marszałkowej. Gdy się „Pod kielichem“ dobrze wstawił, to nam o tym opowiadał. Więc ta gospodyni i ten medyk utworzyli spółkę i jak tylko zaczęła się wojna, to kobiety wystawały w ogonku przed mieszkaniem tej wieszczki. Ale potem ta Marszałkowa nie chciała powtarzać wszystkim niewiastom to samo, że mąż wróci z wojny zdrów i cały i że przez wiele lat cieszyć się będzie szczęściem małżeńskim, i niejednej powiedziała, że mąż stracił na wojnie nogi czy głowę, czy też inaczej został okaleczony. A te głupie baby zaczęły wymyślać na wojnę i przeklinać najjaśniejszego pana, że im zabrał żywiciela. Policja capnęła jedną i drugą, a te wygadały wszystko, że wieszczka powiedziała im o smutnych przygodach ich mężów. Więc policjanci