Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/905

Ta strona została skorygowana.

zabrali się i do pani Marszałkowej i w dyrekcji policji chcieli ją najprzód powiesić za zdradę główną, ale potem ją puścili, tylko że jej nakazali przepowiadać ludziom same dobre rzeczy, a brać może za to, ile zechce. Ale ona się tak przestraszyła, że zarzuciła swoje rzemiosło i już tylko pomagała owemu medykowi. Pewnego razu przyszła pani adwokatowa, dama bardzo wykształcona, bo się jej niby śniło, że jej mąż, który na Hradczanach sądził ludzi za obrazę najjaśniejszego pana albo za dezercję, umarł czy też poległ w walkach i że dusza jego za karę wcieliła się w konia. Należało mu się, oczywiście, bo był dla ludzi draniem. Przecież nawet jednej babinie wlepił osiemnaście miesięcy za to, że kupowała sobie pantofle, a gdy Żyd zażądał za drogo, rzekła: — Żeby też już Moskale przyszli! — Więc ta pani adwokatowa dała wróżce pieniądze i kazała sobie ten sen wytłumaczyć. Marszałkowa nie chciała o żadnym wróżeniu nawet słyszeć. Pani adwokatowa dodała jeszcze, a wróżka poszła zbudzić medyka, który był mocno wstawiony i spał. Na posiedzeniu z panią adwokatową też zaraz usnął i Marszałkowa musiała mu dawać sójki w bok, żeby odpowiadał na pytania. I zaraz też, jak tylko ten duch na niego zstąpił, rzekł że czuje się być w koniu i że to jest kara. Pani adwokatowa mdlała i pytała, czy ta dusza długo musi przebywać w koniu. Pani Marszałkowa szturchnęła medyka, a on odpowiedział: — Tak długo, dopóki nie przyswoję sobie wszystkich przymiotów konia. — A czy, kochanie, dużo jeszcze uczyć się musisz? — szepnęła ta pani adwokatowa. — Już niewiele; umiem już żreć owies, pić z kubełka, żuć siano, spać stojąc. Dusza moja zostanie wyzwolona — deklamował medyk — jak tylko nauczę się pierdzieć w biegu. Tego jeszcze nie umiem. — Potem ta pani Marszałkowa dostała się do kozy.
Sierżant się roześmiał jak tygrys w śpiącej dżungli, a rozgniewany Jurajda kopnął Szwejka w zadek.
— Jesteście, mój Szwejku, nie tylko idiota, ale i świnia.