Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/906

Ta strona została skorygowana.

Pokpiwacie sobie z wiedzy najtajniejszej. Bóg was za to ukarze. Nie ważcie mi się przychodzić do kuchni i obierać kości.
— Między niebem a ziemią jest wiele rzeczy — odpowiedział Szwejk — które są tajemnicą niezbadaną. Jak na przykład takie wszy. Czy mógłby mi pan powiedzieć, na co wszy są na świecie? Dzisiaj, ponieważ się umyłem i wdziałem czystą bieliznę, czuję się tak dobrze, jakbym spoczywał na sprężynowym materacu. Na biodrach miałem już strupy od brudu, na kolanach rósł mi mech, a między palcami robił mi się ser. Czy panu pocą się nogi, panie Jurajda?
Kucharz, zagniewany na dobre, milczał, a jednoroczniak mówił zasypiając:
— Niech granaty padają jak deszcz, niech bitwa grzmi, niech działa ryczą, bo z tego nic sobie nie robi nasz bohater, plutonowy 91 pułku, Antoni Wychodził z Wyżerek pod Czeskim Brodem. Kroczy naprzód po palmę zwycięstwa. — Potem zamruczał coś pod nosem i obróciwszy się na drugą stronę, szeptał: — Chłodna ziemia galicyjska kryje to serce bohaterskie, na którym spoczywał wielki srebrny medal za męstwo. Pozostała po nim suchotnicza wdowa i pięcioro drobnych dzieci...
Historyk batalionu cierpiał na manię wynajdywania różnych głupstw dla sławy armii. Nie miał spokoju nawet w nocy i robił uwagi, za które nieraz dostałby się do paki. Z pobliskiego namiotu oficerskiego dochodziły odgłosy jakiejś sprzeczki, a Szwejk, któremu jeszcze ciągle spać się nie chciało, obserwował niebo i myślał, czy też księżyc świeci tak samo nad Pragą i było mu jakoś nieswojo, że starym obyczajem nie gryzły go wszy. Półgłosem przyśpiewywał sobie.

Ajmazońscy czeladnicy
Do gaiku szli,
Siedli sobie w lubym cieniu
I wiskali wszy.