Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/943

Ta strona została skorygowana.

I najjaśniejszy pan pojechał dalej, ale pan starosta dostał zegarek złoty, w którym był ładny napis, oraz krzyż zasługi z koroną. Ten starosta był bardzo z tego dumny, a gdy się zestarzał, to na starostę wybrano jego syna.
Młody był starostą może rok, a tu i jego wołają do kapitanatu i mówią mu, że przez Nachod przejeżdżać będzie najjaśniejszy pan i że trzeba go witać. Zamknął się w pokoju i zaczął rozmyślać nad bramami triumfalnymi i nad napisem, a potem kupił kawał płótna, sam napis wymalował, w nocy go przybił, zasłonił i nikomu ani słowa, nawet ojcu nic nie powiedział.
Cesarz jedzie, policjant zrywa zasłonę, a na bramie napis taki:

Jezus! Maria! Józef!
Przyjechał Franciszek Józef!

Najjaśniejszy pan wcale z nim nie gadał, nawet gdy starosta go witał i czytał przemówienie z kartki w kapeluszu. Nie powiedział mu nawet, iż go cieszy, że Nachod jest w Europie, i pojechał dalej. Potem tego starostę usunęli z urzędu i wlepili mu cztery miesiące za zdradę i obrazę majestatu. Ale jego zamiary też były dobre i uczciwe, tylko że nie przemyślał wszystkiego jak jego ojciec i nie zastanowił się dobrze, co z tego może być.
— A mówią, że najjaśniejszy pan po czesku nie umie i ani słowa nie rozumie — rzekł kolega Szwejka.
— Mało to ludzie gadają o najjaśniejszym panu — bronił Szwejk cesarza — ale serce ma nasz cesarz dobre, a czeskiego też się uczył. Dla posłów do parlamentu ma być bardzo uprzejmy i z każdym grzecznie rozmawia. — Czy macie w Pradze jeszcze ciągle kanalizację — pyta jednego, a do drugiego zwraca się z pytaniem: — Jak pan sądzi, czy zima będzie latoś długa? — Bardzo przyjemnie, że mosty prowadzą u was z jednego brzega na drugi. — Co tu dużo gadać, kolego, nie