Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/944

Ta strona została skorygowana.

łatwa to sprawa panować i jeszcze pamiętać o kanalizacji. Nic dziwnego, gdy się taka wysoka osoba czasem zmyli. Tak było na przykład na Morawach, gdzieś koło Hodonina. Cesarz pyta starostę: — Urodzaj latoś dobry? Gdyby nie padały deszcze, to pogoda byłaby bardzo ładna. — A ten starosta, cham nieokrzesany, powiada: — Wasza cesarska mości, żyto niczego sobie, pszenica jest ładna, ale kartofle pogniły na sraczkę.
Cesarz tego słowa nie zrozumiał i pytał o nie adiutanta, a ten mu na to, że lud się tak wyraża o rzeczach na pół zgniłych i mówi, że są na sraczkę. A po tygodniu cesarz przyjechał do Przerowa, a tam kapitan okręgu przedstawił mu kierownika szkół. Już przedtem cesarz zauważył, że go wita bardzo mało dzieci i zapytał tego kierownika, jaka jest tego przyczyna.
— Najjaśniejszy panie — odpowiedział nauczyciel — mamy tu epidemię odry. Połowa dzieci jest chora na...
Ich weiss, ich weiss — przerwał mu cesarz, kiwając z zadowoleniem głową — na sraczkę, na sraczkę. — Przecież i taka dostojna osoba może się czasem pomylić i nie trzeba zaraz wygadywać o niej Bóg wie co.
Kadet Biegler, siedząc pod gruszą na ogrodzie, wracał do sił bardzo szybko i zaraz po południu chciał ruszyć dalej, ale Szwejk zaprotestował:
— Posłusznie melduję, panie kadecie, że nie ma się co śpieszyć, bo naszego batalionu i tak nie znajdziemy. Musimy ruszyć na prawo ku kolei, to batalion na pewno przyplącze się do nas. A następnie pan kadet jeszcze jest słaby, nie mówiąc o tym, iż w nocy będzie padał deszcz, jak twierdzi nasza babina.
Kadet zaczął się rozglądać na mapie i w duchu przyznawał Szwejkowi rację. Przy sposobności wyjaśniło się i to, że pan kapitan Sagner miał rację, gdy twierdził, że Rosjanie nigdy nie mogli cofać się tymi drogami, na których ich szu-