Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/953

Ta strona została skorygowana.

Kadet naprawdę nie dowiedział się nic nad to, co mu powiedział kapitan pionierów. Koło Brodów Rosjanie się zatrzymali i okopują się. Widocznie nie chcą puścić Austriaków w głąb Rosji. O tym, gdzie mógłby być batalion, nie wiedział lejtnant nic.
Zapadał zmierzch, żołnierze i kadet byli zmęczeni i dlatego kadet nie oponował, gdy Szwejk odkrywszy gajówkę, poradził, żeby w niej odpocząć. Stary gajowy przyjął gości dość życzliwie i powiedział im, że onegdaj i wczoraj przeszło tędy wojska bardzo wiele. Ostatni Rosjanie przemaszerowali przed czterema dniami.
Dla gości szykowano jakąś skromną kolację. Widząc przygotowania, Szwejk udał się do kuchni, zagotował wielki garnek wody i zabrał się do parzenia kurcząt i kur.
Kadet, widząc, co Szwejk robi, spostrzegł z zadowoleniem, że już mu się chce dobrze jeść, a jego podwładny okazał mu w całej pełni swoje dobre serce.
— Mówiłem panu, panie kadecie, że pana nie opuszczę. Z tych kurek ugotuję rosołu, a kurczęta upiekę. Dobrze, żeśmy nie marnowali czasu na strzelanie do tych Moskali, bo kolacja nie byłaby na czas.
Dwie kury i trzy kurczęta zostały zjedzone natychmiast, Pozostałe trzy zawinął Szwejk starannie w zapasowe onuczki i ułożył je w plecaku.
— Upieczone kurczęta zepsuć się nie mogą — rzekł i beknął głośno.
Gdy rano odchodzili, żona gajowego niespokojnym okiem liczyła kury i dopiero po chwili twarz jej się rozjaśniła. Zapewniła gości, że co dzień będzie się za nich modlić.
— Będę się za was modlić co dzień, panowie wielmożni. Kurki są wszystkie, co do jednej.
Na drodze panował ruch jeszcze żywszy niż wczoraj. Wojska szły naprzód kolumnami. Napotkano żandarmów polowych, którzy na pytanie odpowiedzieli: