Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/961

Ta strona została przepisana.

przy działach pozrzucali mundury, pozawijali rękawy koszul, a pot lal się z nich ciurkiem.
Szwejk szedł obok Balouna tuż za Lukaszem. Olbrzym Baloun modlił się z rękoma pokornie złożonymi na ładownicy, a Szwejk go pocieszał:
— Nic się nie bój; jeśli cię zabiją, to żona dostanie za ciebie 300 koron odszkodowania. Słyszałeś przecie, co kapitan mówił. Za zastrzeloną wronę gajowy dostaje trzy grajcary, za łasiczkę pięć, za kunę lub tchórza koronę, za lisa pięć koron. Wszystko jest tak dokumentnie wyliczone, że trzysta koron za męża i ojca dzieciom jest w sam raz.
Nagle gdzieś daleko, akurat naprzeciwko ozwały się armaty i nad głowami żołnierzy przeleciało coś z łoskotem. Żołnierze, którzy byli w polu po raz pierwszy, ciekawie zadzierali głowy do góry, a ich bardziej doświadczeni koledzy twierdzili:
— To szesnastka albo jeszcze pewniej osiemnastka. Dopóki leci taka rzecz nad nami, wszystko w porządku, ale gdy taki saganek wpadnie pomiędzy nas, to się, chłopcy, za brzuchy od śmiechu złapiecie.
Szwejk rozwijał w dalszym ciągu swoje poglądy o odszkodowaniu za poległych:
— Trzysta koron to w sam raz, bo to akurat tyle, ile kosztuje młody wołek. Gdybyś wpadł do stawu i utonął, to żona musiałaby ci jeszcze pogrzeb. wyprawiać i nie dostałaby za ciebie nic. Nie jest znowu tak źle, kolego. Jeśli po tobie zostaje porządny młyn, na którym nie ma długów, to wdowa po tobie może łatwo znaleźć męża: na porządną wdowę z młynem zawsze się amator znajdzie. Zresztą, kto cię wie, czy. byłeś dla żony takim, jakim dla takiej porządnej kobiety być się powinno. Wiesz, Balounie, że do praskiego magistratu przyszła razu pewnego po zapomogę niejaka Anna Prouzowa, która pracowała w przędzalni w Bubnach. A kasjer nie wypłaca jej zapomogi, tylko spogląda na nią tak jakoś dziwnie i wreszcie powiada: — Niech się pani nie lęka, ale już pani