Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/962

Ta strona została przepisana.

zapomogi dostawać nie będzie. Mam dla pani smutną nowinę: mąż pani poległ na froncie serbskim, a oto ma pani za niego trzysta koron.
A ta Anna Prouzowa złożyła ręce i ze łzami w oczach, dużymi jak groch, załkała:
— Bóg zapłać panu, że mnie pan tak pocieszył. Więc mojego Wacka naprawdę zastrzelili? Jak to dobrze, proszę pana, że mi pan za niego daje trzysta koron, bo on mi, ten łobuz, nigdy ani grosza nie dał. Więc on, mój kochany Wacio, już świętą ziemię gryzie! Proszę pana, zanim odjechał na wojnę, to mnie tak sprał, że jeszcze dzisiaj mam na rękach siniaki. Niech pan patrzy.
Zdjęła bluzkę i pokazała kasjerowi sińce, które jej nieboszczyk narobił. Inne kobiety zaczęły krzyczeć, żeby nie zwodziła kasjera do grzechu, bo mu się poplączą rachunki przy wypłacaniu zapomóg, a jedna z nich uklękła przed kasą i prosiła, żeby jej dał trzysta koron i może jej męża też kazać zastrzelić. Ale to nie była jego prawdziwa żona, tylko żyła z nim na wiarę i miała dwoje dzieci, ale on już jej miał dość i zaczął się przystawiać do jakiejś garncarki z Proseka. Przypuszczam, że twoja żona, Balounie...
W tej chwili Szwejk oniemiał. Wysoko nad głowami żołnierzy pękł szrapnel, a na polu zakotłowało się od kul, uderzających w suchą ziemię. Jakiś żołnierz idący za nim złapał się za ramię, z którego płynęła krew, i pobiegł nazad.
— Ten chłop ma szczęście — ozwał się ktoś za Szwejkiem, ale tymczasem nadleciał szrapnel drugi, a wysoki głos nadporucznika Lukasza komenderował:
Kompanie! Schwarmlinie! Direction erster Zug!
Kompania rozsypała się przy straszliwym wrzasku podoficerów, którzy popychali żołnierzy na wszystkie strony. Z trzeciego plutonu jakiś sierżant odganiał żołnierza od siebie i wrzeszczał: