Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/986

Ta strona została przepisana.

Ja szczęścia, bogactw wszystkim życzę,
Nie pragnę dla się łąk ni pól,
Bogactwo swoje łzami liczę,
Minęło wszystko, został ból.

— Wariat jaki, czy kto tu jest u diabła? — zapytał Schro — der wyjmując rewolwer.
Ale w tej chwili jak spod ziemi wyrósł żołnierz, ostrym krokiem podszedł do grupy oficerów, zatrzymał się na trzy kroki przed nimi, jakby uciął, i meldował się:
— Posłusznie melduję, panie oberst, że według rozkazu obsadziłem i trzymam ten dworzec kolejowy.
— Wy trzymacie? Jak to? trzymacie dworzec? Przecież dworzec nie jest obsadzony — pytał pułkownik zmieszany.
W odpowiedzi na to, żołnierz wypiął pierś i raportował:
— Posłusznie melduję, że dworzec obsadziłem w poniedziałek w nocy, głodny i spragniony, i że na stanowisku wytrwałem do dzisiaj, ponieważ, posłusznie melduję, żaden żołnierz bez rozkazu stanowiska nie może opuścić, a ja rozkazu opuszczenia stanowiska od pana pułkownika nie otrzymałem. Posłusznie melduję, że mam jednego rannego i fajkę z przestrzelonym cybuchem.
— Wy z mojego pułku? — dziwił się pułkownik. — Która kompania?
— Posłusznie melduję, że jestem Szwejk, ordynans jedenastej kompanii — odpowiedział żołnierz z naciskiem, a rozejrzawszy się tęsknym okiem dokoła i odkrywszy śród oficerów Lukasza, dodał: — Oto jest mój dowódca, pan oberlejtnant Lukasz.
— Panie nadporuczniku — rzekł pułkownik Schröder uroczyście, kładąc Szwejkowi rękę na ramieniu — tego piechura należy przedstawić do odznaczenia wielkim srebrnym medalem za męstwo w obliczu nieprzyjaciela i za wzorowe wypeł-