Ta strona została uwierzytelniona.
— 18 —
Janek, uderzony mocno kopytem, leżał bezprzytomny jak kłoda drzewa, nie mogąc się odezwać ani wołać pomocy.
Na szczęście przechodził tędy rzeźnik, wiodąc młodą tłustą świnkę. Zobaczył leżącego na trawie chłopaka, oblał go wodą z pobliskiego strumyka i ocucił, zapytując, co mu się stało.
— Chciałem krowę wydoić, aby napić się słodkiego mleczka, a ta okrutnica uderzyła mnie tak mocno kopytem, że straciłem odrazu przytomność.
— Krowa stara i do dojenia nieodpowiednia, dać już mleka nie może i tylko na zabicie może się przydać. Jestem rzeźnikiem, sprzedaj mi ją, albo zamień na tą świnkę...
— O, o, czyżby mi pan dał za nią świnkę?... Ależ z największą chęcią godzę się na tę zamianę. Proszę, proszę sobie zabierać tę krowę...