Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/247

Ta strona została skorygowana.

już spokój, Inka odrzuciła kołdrę i ostrożnie wstała z łóżka. Wciąż jeszcze była zupełnie ubrana z tym tylko wyjątkiem, że trzewiki zamieniła na pantofle, nadające się lepiej do nocnych wycieczek. Przyłączyły się do niej Zuzia i Ludka. Na szczęście świecił księżyc w pełni, tak że niepotrzebne im było żadne sztuczne światło. Z pomocą dwóch przyjaciółek Inka ułożyła prześcieradła nakształt dwu wielkich skrzydeł i przypięła je zapomocą agrafek. Poszewkę jaśka nasunięto jej na głowę tak, że rogi tworzyły uszy. Chwyciły za nożyczki, ale przez chwilę wahały się czy ich użyć.
— Wytnijcie prędzej nos — szepnęła Inka — duszę się.
— Przecież to nieładnie psuć zupełnie całą poszewkę — odezwała się Zuzia, która dostała lekkiego napadu wyrzutów sumienia.
— Wrzucę trochę pieniędzy do puszki na misje — obiecała Inka.
Wycięto uszy i nos i przypalonym korkiem narysowano wykrzywione usta i wężowate brwi. Poszewkę przywiązała Inka mocno na szyi, aby się jej nie zsunęła, uszy kiwały się po obu stronach. Była najdziwaczniejszem widmem, jakie kiedykolwiek wyszło z przyzwoitego grobu.