Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/92

Ta strona została skorygowana.


ROZDZIAŁ CZWARTY
TRZECI PAN OD KOŃCA.


— O, Inko! Przywiozłaś nam trochę placka weselnego?
— Miałaś jakie przygody?
Ludka i Zuzia zręcznie i z wprawą wskoczyły na stopień karawanu, wjeżdżającego w bramę podwórza szkolnego, aby, zatoczywszy koło, stanąć przed bramą Zakładu. „Karawan“ był popularną nazwą omnibusu, którym wożono pensjonarki do kościoła i na stację. Mógł pomieścić dwadzieścia osób. Inka i jej walizka, jedyne w obszernem wnętrzu omnibusu, latały w nim, jak dwa małe ziarnka groszku w bardzo wielkim strączku.
— Przygody! — zawołała w podnieceniu. — Poczekajcie, aż wam opowiem!
Kiedy karawan stanął, trzy przyjaciółki zostały natychmiast otoczone przez tłum dziewcząt w granatowych mundurkach. Był to czas rekreacji popołudniowej i cała pensja była na powietrzu. Powitanie, jakie Ince zgotowano,