Strona:Jeremi Curtin - Odwiedziny u Henryka Sienkiewicza.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.

pewną ilość roboty; podobną “porcję” daje w ciągu drugiego tygodnia, i tak posuwa się z tygodnia na tydzień. W razie drukowania w dzienniku owe “porcje” tygodniowe ulegają podziałowi. Było ich aż sto trzydzieści dwie w “Quo vadis”, gdy ta powieść ukazywała się w “Czasie” krakowskim. Jakkolwiek plan bywa dokładnie opracowany z góry, jednakże autor nigdy nie podąża za nim ściśle. Wynikiem “kipienia i fermentu” są różne i wielorakie zmiany. Opracowawszy swą “porcję” tygodniową, Sienkiewicz posyła ją drukarzowi, nie mając nigdy dalszego ciągu w zapasie; nigdy też nie robi odpisu. Jedynym rękopisem, jaki sporządza, jest ten, który wysyła do drukarni, rzadko też ogląda czy robi korektę. Nie ma ani sekretarza ani pomocnika, pracuje sam i samowystarczalnie.
Pisać takie książki, jakie wyszły spod jego pióra, bez kopii i korekty, tworzyć dzieła takie, jak “Trylogia” i “Quo vadis” szeregiem wysików, z których każdy jest całkowicie wykończoną częścią, zaś część każda łączy się bez najmniejszej skazy z poprzednią, aż wreszcie ostatnia zamknie się ze wszystkimi innymi w jedną, doskonałą i nieprzerwaną całość: — jest to, być może, najbardziej zdumiewający tour de force w przeżyciach literata.
Sienkiewicz sam osobiście przeprowadza wszelkie studia literackie, zwiedza i bada miejscowości, jakie wzmiankuje w swych dziełach; gdy zaś pisze w Szwajcarii, Francji, Włoszech lub w innych krajach, zabiera z sobą wszelkie potrzebne książki i zamyka się z nimi na czas swych “godzin roboczych”, od ósmej lub dziewiątej rano do pierwszej czyli do obiadu, a następnie pracuje jeszcze ze dwie godziny.
Opowiadał mi, z pewnym jakby żalem, że w rodzinie swojej on pierwszy nie był żołnierzem i nie zakosztował życia wojennego. Jego dziadek służył pod Napoleonem, jego ojciec brał udział w powstaniach r. 1830 i 1863.
Dla swych dzieci Sienkiewicz jest bardzo tkliwym ojcem. Gdyśmy raz siedzieli razem przy obiedzie, rzekł mi, że właśnie otrzymał z Warszawy telegram z wieścią, że jego syn Henryk dostał z całej klasy najlepsze świadectwo roczne. Sienkiewicz bardzo był tym uradowany. Gdym mu winszował, dodałem:
— Myślę, że pan tak szczęśliwy, jak bywał szczęśliwy pański ojciec, gdy pan zdawał egzaminy?
— O nie! — odrzekł mi na to. — Ja ojcu nigdy nie dawałem tak wielkiego powodu do radości. W gimnazjum czyli jak wy zwiecie, w high school, nigdy nie miałem nazbyt świetnej cenzury. Czytałem za wiele powieści. Bardzo często, udając, że się uczę, zatapiałem się w lekturze tomu Waltera Scotta lub