B. przetłómaczył moje słowa gospodarzowi, a ten śmiał się i przysięgał na najświętsze słowo honoru, że sam przyjdzie i wyniesie nas z łóżek; a że wyglądał na silnego, energicznego człowieka, uspokoiłem się, życzyłem mu „dobrej nocy” i pośpieszyłem zdjąć buty, bo już zasypiałem.
Leżę w łóżku, a raczej prawdę mówiąc, siedzę na zielonej atłasowej, koronkami przykrytej poduszce i piszę te notatki. Zielona atłasowa koronką pokryta pierzyna, leży obok na ziemi. Jest już około 11-ej.
B. siedzi też na łóżku i pali fajkę. Skończyliśmy właśnie śniadanie, i zgadnijcie, cośmy dostali? — kawę i bułeczki!
Dla uporządkowania tygodnia, z którego dniami połapać się nie możemy, postanowiliśmy pozostać w łóżku cały dzień, albo przynajmniej do wieczora.
Dwie damy angielskie zajmują sąsiedni pokój sypialny. Widocznie także postanowiły siedzieć ca-