przenikającą ich do nitki i tworzącą duże kałuże na ziemi; publiczność na tańszych siedząc miejscach, dachem niezabezpieczonych, z równym stoicyzmem znosi ulewę, patrzy na przedstawienie i nie myśli nawet o otworzeniu parasoli, a jeżeli kiedy zdecyduje się na krok tak śmiały, to zostanie do porządku doprowadzona kijami siedzących z tyłu.
B. umilkł, by zapalić nową fajkę, a ja słyszę, że dwie nasze sąsiadki niepokoją się coraz więcej i szepczą nieustannie. Zdaje mi się, że podsłuchują pod drzwiami (z naszego pokoju jest wejście do ich pokoju); doprawdy, chciałbym, żeby się położyły do łóżek, lub też wyszły sobie. Męczą mnie.
— A cóż więcej powiem, gdy skończę z tym wszystkiem? — spytałem, gdy B. zabrał się znów do cmokania fajeczki.
— No, potem możesz podać historyę tych przedstawień.
— Przecie tylu ludzi opisywało już to — protestowałem znowu.
— Tem lepiej dla ciebie — odparł. — Słysząc od innych zupełnie tę samą historyę, publiczność będzie skłonna uwierzyć w twoje opowiadanie.
Powiedz, że w czasie trzydziestoletniej wojny straszna klęska w postaci morowego powietrza (tak, jakby rozmaite armie, włóczące się po kraju, bijące się nie wiadomo o co i żyjące kosztem kraju, nie były dostateczną klęską) spadła na Bawaryę, wyludniając miasta i osady.
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.