szem mojem pragnieniem było zawsze stać się wielkim podróżnikiem.
Tęskniłem za tem, by módz tak pisać:
„Paliłem wonne hawana, chodząc po słonecznych ulicach Madrytu, a pykałem niezbyt pachnącą fajeczkę pokoju, w przewiewnych wigwamach Dzikiego Wschodu i popijałem wieczorną kawę w cichym namiocie, gdy uwiązany dromader szczypał trawę pustyni; łykałem palący trunek Północy, a renifery przeżuwały obrok, stojąc przy mnie w szałasie; blade światło nocnego słońca wydłużało na śniegu cienie sosen i jodeł; przeszyły mnie błyszczące uduchowione oczy, wyzierające z pod gęstych zasłon na wązkich uliczkach Bizancyum; odpowiedziałem uśmiechem (czuję, że nieładnie postąpiłem) na zaczepne spojrzenie czarnookiej córy Yedd; włóczyłem się tam, gdzie „dobry” Harun Alraszyd szukał przygód pod zasłoną ciemnej nocy i w zręcznem przebraniu, mając u swego boku wiernego Mesrora, stałem na moście, gdzie Dante oczekiwał na przejście ubóstwianej Beatryczy; bujałem się na wodach, unoszących niegdyś łódź Kleopatry; stałem, gdzie Cezar padł; słyszałem słodki szelest bogatych szat w salonach Mayfir i chrzęst naszyjników z zębów na hebanowych szyjach piękności z Tongatabu; dyszałem pod palącemi promieniami indyjskiego słońca i marzyłem pod lodowatemi podmuchami w Grenlandyi; żyłem z wędrującemi hordami i owinięty w kołdry, leżałem w gąszczach lasów, oddalony o tysiące mil od wszelkiej siedziby ludzkiej.”
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.