Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

trzymać naszych kufli z podniesioną nakrywką, jeżeli tak się nam podoba?
— Owszem — odparła patetycznie — ale ja wtedy myślę, że chcecie panowie jeszcze piwa. Kto nie chce, ten zamyka swój kufel.
Od tej pory zamykaliśmy je starannie.




Poniedziałek, 9-go czerwca.
Długi rozdział, ale na szczęście ostatni. — Powrót pielgrzymów. — Opuszczone miasto. — Heidelberg. — Prześcieradło, za ręcznik uważane. — B. nie może sobie dać rady z rozkładem jazdy. — Niegościnny pociąg. — Szybka jazda. — Pociągi zewsząd wyjeżdżające. — Pociągi nigdzie nie idące. — B. waryuje. — Podróż kolejami niemieckiemi. — B. uwięziony. — Zbyteczny jego pośpiech. — Korzyść z nieświadomości. — Pierwsze wrażenie, jakie państwo niemieckie i Niemcy wywierają na cudzoziemcu.

Jesteśmy w Ostendzie, skończyła się nasza pielgrzymka. O trzeciej popłyniemy do Dower. Trochę wietrzno, ale, jak powiadają, uspokoi się wieczorem. Mam nadzieję, że nas nie oszukują.
Rozczarowaliśmy się co do Ostendy. Zdawało nam się, że znajdziemy tu wesołe tłumy, w teatrach, na koncertach, na plaży, że roić się będzie od pięknych kobiet.
W Brukselli kupiłem laseczkę i nową parę trzewików umyślnie na Ostendę.
A tymczasem, oprócz nas niema żywej duszy — a nawet umarłej nie znaleźliśmy nigdzie. Sklepy pozamykane, domy puste, kasyno zamknięte. Na ho-