żemy miasta, gdzie znajduje się sławna poduszka, zawierająca dwanaście milionów szpilek, jedziemy pięćset mil, aby tylko ją zobaczyć!
Z Heidelberga pojechaliśmy do Darmsztadu. Przepędziliśmy tam pół godziny. Pocośmy się tam zatrzymywali — nie wiem! Może przyjemnie mieszkać w tem miasteczku, ale dla cudzoziemca nie przedstawia ono żadnego interesu.
Przeszliśmy się raz i natychmiast zaczęliśmy się rozpytywać, kiedy wychodzi następny pociąg? Na szczęście, właśnie jeden już ruszał, więc wskoczyliśmy i wkrótce znaleźliśmy się w Bonn.
Z Bonn (gdzie zrobiliśmy parę wycieczek po Renie i na kolanach przeszliśmy dwadzieścia ośm „błogosławionych stopni” — tak lud nazywa te stopnie w kaplicy, my nazywaliśmy je inaczej) — wróciliśmy do Kolonii.
Z Kolonii pojechaliśmy do Brukselli, z Brukselli do Gent, ztąd udaliśmy się do Bruges (gdzie z przyjemnością rzuciłem kamieniem na statuę Szymona Stevin, który przyczynił się nie mało do moich nieszczęść w szkołach, wynajdując ułamki dziesiętne), nareszcie przyjechaliśmy tutaj.
Piekielna była robota z wynalezieniem odpowiedniego pociągu. Zostawiłem to B., który przy tej pracy stracił kilka funtów wagi.
Myślałem, że mój „Bradshaws” był dość twardym orzechem do zgryzienia, ale okazało się, że on jest niczem, w porównaniu z Kontynentalnym rozkładem jazdy.
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.