ropy, zależnie od tego, czy wyjedziemy we wtorek, czy w piątek!
Dodał jeszcze, że nie może pojąć, by tak rozsądny, jak ja czasami bywam, człowiek, przywiązywał wagę do takich babskich przesądów. Przyznał jednak, że przed laty, gdy był jeszcze młodym chłopcem, za nic w świecie nie puściłby się w drogę w piątek. A gdy raz się zdarzyło, że był do tego zmuszony, bo miał do wyboru: albo jechać w piątek lub nie jechać wcale — zaryzykował i był przygotowany na rozmaite wypadki i nieszczęścia.
Pragnął tylko żywym wrócić do domu.
Tymczasem okazało się, że nigdy w życiu nie doznał tylu przyjemności, co w czasie tej podróży. Powiedział więc sobie, że wyjeżdżać będzie zawsze w piątek, że za nic w świecie innego dnia nie wyjedzie i tego się trzymał całe życie.
Nastąpiła więc stanowcza decyzya, że w piątek wyjedziemy. Mam go oczekiwać na stacyi Wiktorya, o ósmej wieczorem.
Kwestya bagażu nie mało mi sprawiła dzisiaj kłopotu. Spotkany rano znajomy rzekł mi: