— Jedziesz, słyszałem, weź-że koniecznie kołdrę!
Ostrzegł mnie, że w hotelach niemieckich nietylko nie dają kołder, ale nie suszą należycie prześcieradeł. Opowiedział mi, że jeden z jego przyjajaciół, wróciwszy z podróży po państwie Niemieckiem, gdzie spał w wilgotnych prześcieradłach, z reumatyzmu umarł.
W tej chwili zbliżyła się ku nam jego żona, która załatwiała sprawunek w sąsiednim sklepie i kazała mężowi czekać na siebie na ulicy.
Dowiedziawaszy się, że jadę do Niemiec, rzekła:
— Nie zapomnij pan o poduszce, albo wcale ich nie dają, albo tak złe, że oka nie zamkniesz przez cały czas, jeżeli nie weźmiesz swojej poduszki. Możesz pan kazać uszyć rodzaj worka, to i widać nie będzie, że wieziesz poduszkę.
Kilka kroków dalej spotkałem doktora; ten rzekł mi:
— Weź z sobą koniecznie buteleczkę koniaku, ona ci wiele miejsca nie zabierze, a zanim przywykniesz do kuchni niemieckiej, koniak nieraz ci będzie w nocy potrzebny.
Objaśnił, że koniak, kupowany w hotelach zagranicznych, jest trucizną, więc podróżowanie bez dobrej butelki koniaku równa się poważnemu niebezpieczeństwu; parę kieliszeczków koniaku, może nieraz życie uratować.
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.