znajdowało, nie potrzebowałbym już troszczyć się o hotele.
Sekretarz naszego klubu fotograficznego, młody Smit, wpadł o dziewiątej, prosząc, bym mu zdjął fotografię ze statuy umierającego gladyatora w Monachijskiej galeryi rzeźb. Odpowiedziałem, że zrobiłbym to z prawdziwą przyjemnością, gdyby nie to, że nie mam zamiaru zabierać z sobą kamery.
— Nie zabierasz kamery! — krzyknął. — Jedziesz do Niemiec, do krainy Renu! Przejeżdżać będziesz przez najbardziej malownicze okolice, zatrzymasz się w najstarszych i najsławniejszych miastach Europy i zostawiasz aparat fotograficzny w domu — i to się nazywa artysta! Będziesz całe życie żałował, jeśli nie weźmiesz z sobą kamery!
Zawsze myślałem, że dobrze jest posłuchać rad człowieka, lepiej znającego się na rzeczy. Doświadczenie jednych wygładza drogę innym, wstępującym w ślady pierwszych, po kolacyi więc zebrałem wszystkie rzeczy, które mi radzono zabrać, dołożyłem niektóre już z własnej inicyatywy i rozłożyłem to wszystko na łóżku.
Nie zapomniałem o pace papieru i butelce atramentu, o dykcyonarzu i kilku innych książkach na przypadek, gdyby mnie napadła ochota do pracy.
Lubię, gdy mam wszystko do pracy przygotowane, nie można wiedzieć, kiedy nadejdzie wena. Bywały wypadki, że gdy wyjeżdżałem bez papieru
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.