człowieka. Nie zdarzyło mi się spotkać człowieka z takim zapasem nieciekawych anegdotek. Przyjacielowi memu, przynajmniej stał się on nim z chwilą wejścia do wagonu, opowiadał nieustannie aż do Dower.
Przedewszystkiem wyszła na stół historya psa; nie było tam żadnego wypadku z psem, ale tylko sprawozdanie z tego, co pies cały dzień robi. Wstaje rano i szczeka przy drzwiach, a gdy go wpuszczą, siedzi cały dzień w ogrodzie; po południu, gdy żona wychodzi do ogrodu (nie żona psa, lecz człowieka opowiadającego historyę), pies śpi na trawie, więc go wnosi do pokoju, gdzie dokazuje z dziećmi, w nocy śpi w składziku na węgle i nazajutrz to samo.
A tak gadał przez czterdzieści minut.
Nie mogłem pojąć, co to może obchodzić człowieka, który psa tego nigdy nawet nie widział, ale ten udawał z początku wielkie zainteresowanie, i mruczał: „Nadzwyczajne! Czy może być! Doprawdy? No, i cóż pan wtedy? Czy to było w poniedziałek, czy we wtorek?” Lecz gdy ta historya ciągnęła się bez końca, zaczął widocznie psa nienawidzieć i ziewał nieustannie.
W końcu mruknął, jeżeli się nie mylę:
— Do dyabła z tym psem!
Nareszcie skończyło się z psem i mieliśmy nadzieję, że odetchniemy spokojnie, ale gaduła zaledwie tchu nabrał, zawołał:
— Mogę panom opowiedzieć jeszcze ciekawszą historyę!
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.