W ciągu całej godziny z Ostendy do Kolonii byłem w trzech częściach uspiony, a w jednej tylko na wpół zbudzony.
W Ostendzie jednak przyszedłem do przytomności o tyle, że rozumiałem, iż dokądś jadę, że należy coś zrobić, a przytem jakiś dziwny instynkt mówił mi, że jestem w blizkości czegoś, co się je i pije i on dodawał mi energii do czynu.
Pośpieszyłem do kajuty i tam znalazłem B. Przepraszał, że całą noc zostawił mnie samego, ale mógł sobie nie robić żadnych wymówek, wcale do niego nie tęskniłem, bo gdyby nawet na statku znajdowała się kobieta, gorąco przezemnie ukochana, obojętnie patrzyłbym, gdyby ktoś inny się do niej zalecał. Spotkałem w kajucie i gadatliwego jegomościa z towarzyszem; ten ostatni wyglądał tak zgnębiony, że przykro było patrzeć na niego. Żadną, najcięższa choroba morska nie wywołałaby zmiany takiej w człowieku energicznym, pełnym życia, jakim był, wsiadając z nami do wagonu w Wiktoryi.
Zato gadatliwy człowiek był rozpromieniony, nie znać było na nim żadnego zmęczenia i opowiadał anegdotkę o krowie.
Ponieśliśmy nasze rzeczy do rewizyi, otworzyłem mój pakunek, usiadłem na nim i natychmiast usnęłem.
Gdym się zbudził, ktoś, kogo wzięłem za marszałka polowego i z przyzwyczajenia — gdyż byłem kiedyś ochotnikiem — salutowałem, stał nademną, melodramatycznie wskazując na moje rzeczy. Bar-
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.