Staruszek spojrzał na mnie bardzo zdziwiony.
Powiedział po skandynawsku naturalnie:
— Pan mówi po norwesku?
Odpowiedziałem tymże językiem:
— Mało! bardzo mało — bardzo.
Zdawał się nietylko zawiedzionym, ale oburzonym. Wytłomaczył rzecz całą tłumowi i ten także był oburzony.
Dlaczego tak wszyscy byli zgorszeni, nie mogłem zrozumieć. Przecież po świecie chodzi dużo ludzi, nie rozumiejących po skandynawsku.
— Niedorzecznie więc jest oburzać się na mnie że ja nie rozumiem. Umiem przecież parę słów, a to nie każdy potrafi.
Spytałem staruszka o B. Zrozumiał, muszę mu to przyznać, ale pozatem nie mógł mi się na nic przydać, pocóż więc przywiedziono go — nie wiem.
Coby się stało, gdyby ta sytuacya trwała dłużej, nie mogę sobie wystawić (traciłem zupełnie przytomność, widząc wzrastający tłum).
Na szczęście, ujrzałem B. we własnej osobie, wchodzącego do pokoju.
Witałem go tak serdecznie, jak gdybym chciał pożyczyć od niego pieniędzy.
— Jakże się cieszę, że cię widzę! — krzyczałem — to prawdziwa przyjemność! Już myślałem, że cię zgubiłem!
— Jakto, jesteś pan Anglikiem? — zawołał staruszek w białym kapeluszu doskonałą angielszczyzną.
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.