i wskazuje na dwa płaskie kwadraciki w końcu pudełka.
— To! — woła zmęczony podróżnik, czując, że wcale się do łóżka nie położy. — To nie są poduszki! Ja chcę na czemś głowę złożyć; to mi zaraz pod plecy się zsunie! Ja nie mogę na czemś podobnem spać!
Dziewczyna mówi, że inaczej być nie może i dodaje, że ma co innego do roboty, a cały dzień tu stać nie może na głupiej rozmowie.
— Pokaż mi tylko, jak się do tego zabrać, w jaki sposób kładzie się, a już ja cię dłużej zatrzymywać nie będę, sam domyślę się reszty.
Ona mu pokazuje i wychodzi, a on rozbiera się nareszcie i gramoli się na łóżko.
Poduszki sprawiają mu kłopot niemały. Nie wie, czy ma się na nich położyć, czy też tylko oprzeć.
Probując, uderza mocno głową o poręcz łóżka, a krzyknąwszy boleśnie „oj!” zsuwa się w dół i nagle wszystkie dziesięć palców stykają się dotkliwie z deską końcową!
Nic tak nie irytuje człowieka, jak uderzenie po palcach, szczególniej, jeżeli czuje, że niczem na to nie zasłużył. Mruknie: „djabli nadali” i konwulsyjnie zegnie kolana, co sprowadzi gwałtowne uderzenie o brzeg łóżka.
Trzeba pamiętać, że niemieckie łóżka mają kształt wązkich, otwartych pudeł, nieszczęsna ofiara jest najzupełniej otoczona drzewem o ostrych kan-
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.