człowieka w mundurze nasuwa ci myśl, że to jakaś scena w sądzie, że jeżeli bilet zostanie przy tobie znaleziony, odpowiesz za to pięcioletniem więzieniem.
Zaczynasz głośno bronić swej niewinności.
— Mówię, że nie miałem! — wołasz — nawet nie widziałem biletu tego pana! Puśćcie mnie! Ja...
Zdziwienie pasażerów przywołuje cię do przytomności. Rozpoczynasz znów poszukiwania.
Wyrzucasz wszystko, co masz w paczce, na ziemię, mrucząc przekleństwa na cały system kolei niemieckich. Macasz w kamizelce. Każesz wszystkim wstawać, patrzysz, czy który z pasażerów nie siedzi na bilecie, w końcu padasz na kolana i zaglądasz pod ławki.
— Czyś pan nie wyrzucił go przez okno, razem z niepotrzebnym papierem? — pyta przyjacielsko jeden z podróżnych.
— Nie! Myślisz pan, żem waryat? — odpowiadasz ze złością — pocóż miałbym to robić?
Po raz dwudziesty systematycznie przerzucając kieszenie, znajdujesz w kamizelce bilet i przez całe pół godziny siedzisz i rozmyślasz, jakim sposobem nie znalazłeś go, szukając dziewiętnaście razy przedtem?
W czasie tej męczącej sceny postępowanie konduktora nie należało do uspokajających.
Przez cały czas, gdy szukałem biletu, on, stojąc na zewnętrznym stopniu, wykonywał najniebezpieczniejsze i najniedorzeczniejsze ruchy.
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.