Kazałem podać śniadanie. Pomyślałem, że teraz wreszcie nadeszła sposobność zużytkowania mej znajomości języka niemieckiego. Na początek poprosiłem o kawę z bułeczkami. Udało mi się to znakomicie. Dzięki praktyce, nabytej w ciągu ostatnich dwóch dni, mogłem kazać podać kawę i bułeczki przynajmiej dla czterdziestu osób. Następnie wyszukałem w jadłospisie i kazałem podać zieloną sałatę. Niemało miałem trudności zanim wytłomaczyłem kelnerowi, że gotowanej kapusty nie chcemy, w końcu udało mi się wybić mu tę niedorzeczną myśl z głowy.
Jeszcze zostało mi się coś z niemieckiego języka nawet po tem, więc kazałem jeszcze podać omlet.
— Powiedz mu, żeby podał pikantny — rzekł B. bo gotów przynieść coś z konfiturami i czekoladowym kremem. Znasz ich styl.
— O! tak — odparłem. — Naturalnie. Tak. Zaczekaj. Jakże to po niemiecku pikantny?
— Pikantny? — mruknął B. — O! a! hm... Niech mnie piorun trzaśnie jeżeli wiem! Do dyabła, nie mogę myśleć o tem!
Ja również. Właściwie nie mogłem sobie tego słowa przypomnieć, bo go nigdy nie znałem. Sprobowaliśmy po francusku. Powiedzieliśmy:
— Une omelette aux fines herbes.
Ponieważ zdawał się tego nie rozumieć, zaczęliśmy po angielsku na rozmaite sposoby wymawiać słowo pikantny. Wydawaliśmy dźwięki tak
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.