czką” o częściach bielizny, na których wspomnienie rumienię się.
Na dwudziestu kartkach tomu mieściła się rozmowa między nadzwyczajnie cierpliwym szewcem i nieznośnym, chronicznie niezadowolonym klijentem.
Klijent ten, wybierając przez godzinę i mierząc chyba każdą parę butów — odszedł, mówiąc:
— Widzę, że dzisiaj nic nie kupię. Do widzenia!
Odpowiedź szewca nie była umieszczoną. Prawdopodobnie wyrażoną była w słowach nieodpowiednich do użytku dla chrześciańskiego turysty.
Rzeczywiście było coś męczącego w tej „rozmowie z szewcem”.
Przypuszczam, że książkę tę napisał ktoś, bardzo cierpiący z powodu nagniotków. Mógłbym z nią pójść do niemieckiego szewca i zagadać go na śmierć.
Na dwóch stronicach mieściła się nic nieznacząca gawęda „przy spotkaniu się dwóch przyjaciół na ulicy”:
— Dzień dobry panu (lub pani).
— Życzę szczęśliwych świąt.
— Jakże zdrowie matki?
Jak gdyby biedny cudzoziemiec, znający zaledwie tyle słów po niemiecku, że duszę i ciało może utrzymać w kupie, rozwodzić się będzie nad zdrowiem matki mało mu znanego człowieka.
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.