dlatego, że chcę ostrzedz moich ziomków, by się nie dali skusić na ser Liptauer.
Wogóle lubię sery i zawsze chętnie probuję nowe gatunki; to też gdy w jadłospisie, w rubryce serów, znalazłem: „Liptauer garnirt,” to jest ser, o którym nigdy nie słyszałem, więc naturalnie postanowiłem go skosztować. Nie pięknie wyglądał, jakoś niezdrowo, smutno. Więcej przypominał kit niż ser. Smakował nawet jak kit, przynajmniej tak sobie wyobrażam. Do dziś dnia nie jestem pewny, czy to nie był rzeczywiście kit.
Ciekawszym jeszcze od samego sera — był jego garnirunek. Naokoło talerza ułożono jakieś kawałki, których nigdy przedtem przy żadnym obiedzie nie widziałem i nie pragnę więcej widzieć.
Była tam mała górka rozgniecionego grochu, trzy, czy cztery nadzwyczaj małe kartofelki, a może to były na miękko ugotowane orzechy, trochę ziarnek jakichś, jakaś bardzo młodo wyglądająca rybka i trochę czerwonej farby. Całość tworzyła miniaturowy obiad.
Do czego miała służyć ta czerwona farba, nie mogłem zrozumieć. B. przypuszczał, że przygotowana była dla samobójców. Twierdził, że gość po zjedzeniu tego wszystkiego musiał zapragnąć śmierci, więc właściciel restauracyi, wiedząc o tem, pomyślał o dostarczeniu mu środka, by mógł łatwym sposobem położyć koniec swoim utrapieniom.
Gdym połknął pierwszy kawałeczek, postano-
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.