go kraju; telegrafowaliśmy więc do agenta, prosząc, by przysłał po nas powóz na stacyę, następnie wróciliśmy do hotelu i przespaliśmy chwile oczekiwania. To była cała podróż z Monachium do Oberau.
Przejeżdżaliśmy koło ślicznego jeziora Starnberg w chwili, gdy zachodzące słońce złociło wioseczki i wille, stojące na jego brzegach.
W tem to jeziorze, w pobliżu pańskiej rezydencji, jaką dla siebie zbudował, utopił się biedny Ludwik, król bawarski! Biedny król! Los dał mu wszystko, co może człowieka uczynić szczęśliwym, a szczęścia mu jednak nie dał.
Znałem niegdyś biednego szewca, mieszkającego w pobliżu Westminster Bridge. Los obdarzał go dziennie sześciu pensami, z których miał żyć i używać przyjemności; ale dał mu dar radowania się ze wszystkiego i to dawało mu humor na cały dzień. Jeden pens dostarczał mu tyle przyjemności, ile nie jeden za sto funtów nie mógłby jej nabyć. Nie czuł swej biedy, jak król Ludwik nie czuł swego bogactwa, cały dzień śmiał się, pracował — nie więcej niż mógł, jadł, pił i bawił się. Ostatni raz widziałem go w szpitalu, dokąd się dostał dzięki swej pasyi chodzenia za balustradą mostu. Pytałem, czy nie cierpi? — Tak — odparł — gdy myślę o tem. Biedny chłopiec! Umarł po trzech dniach, a jak mi mówiono, do ostatniej chwili nie stracił dobrego humoru. Krótko żył, ale to życie upłynęło mu mader wesoło.
Gdyby ten szewczyk i biedny Ludwik mogli
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.