mego, nie wiedząc o tem, jeden kładąc się głową na wezgłowiu, a drugi włażąc z przeciwnej strony i leżąc nogami na poduszce.
Panowało milczenie przez chwilę i następnie Jerzego ojciec powiedział:
— Joe!
Co się stało, Tomie? — odpowiedział głos Toma z drugiego końca łóżka.
— No, jakiś człowiek jest w mojem łóżku — powiedział Jerzego ojciec — jego nogi leżą na mojej poduszce!
— No to nadzwyczajna rzecz, Tomie — odpowiedział tamten, — ale jestem błogosławiony, jeśli niema człowieka w mojem łóżku, również!
— Co masz zamiar uczynić? — spytał ojciec Jerzego.
— No, ja go wyrzucam — odpowiedział Joe.
— Ja tak samo — powiedział ojciec Jerzego odważnie.
Nastąpiła krótka walka, poczem nastąpiły dwa ciężkie uderzenia o podłogę i następnie jakiś nader bolesny głos powiedział:
— Słuchaj, Tom!
— Tak.
— Jakeś ty się z nim rozprawił?
— No, jeśli mam ci powiedzieć prawdę, mój człowiek wyrzucił mnie.
— Tak samo mój! Powiem, że nie mam dobrego zdania o tej karczmie, a ty?
— Jak nazywała się ta karczma? — spytał Harris.
Strona:Jerome K. Jerome - Trzej ludzie w jednej łodzi.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.