niak — to rzadkość. Nie jest próżniakiem człowiek, włóczący się bez celu z rękami w kieszeniach. Przeciwnie, charakterystyczną jego cechę stanowi — bezustanna praca.
Trzeba mieć dużo roboty, żeby módz w zupełności rozkoszować się próżniactwem. Wcale a wcale nie jest zabawne nic nie robić, kiedy niema nic do roboty. Marnowanie czasu stanowi wówczas zajęcie i to zajęcie niesłychanie nużące. Próżnowanie, podobnie, jak całusy, wtedy tylko smakuje, gdy jest skradzione.
Przed wielu, wielu laty, kiedy byłem młody, poważnie się rozchorowałem. Dotychczas nie mogę zrozumieć, co mi właściwie było, wiem tylko, że dostałem straszliwego kataru. Choroba musiała być wszakże bardzo poważna, ponieważ doktór oświadczył, że powinienem był przyjść do niego już miesiąc temu i jeżeli to (co było owo „to“ — nie wiem dotychczas) potrwa leszcze tydzień, nie ręczy za rezultat kuracji. Zadziwiająca rzecz, że ilekrotnie wezwać doktora, okazuje się nieodmiennie, że gdyby wizytę jego odłożono na jeden choćby dzień tylko, chory byłby już nie do uratowania. Nasz kierownik medyczny, filozof i przyjaciel, ukazuje się zawsze na scenie w stosownej chwili, jak bohater z melodramatu.
Mówiłem zatem, że byłem bardzo chory i że przepisano mi miesięczną kurację w Beckstone, surowo zakazując wszelkiej pracy przez cały ten czas.
Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.