Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieliła wszystkie jego cierpienia. Jak sądzisz, kochanie, czy jesteś stworzona do takiego losu? Jeżeli nie, to dziękuj Bogu, że pozyskałaś na swoją wyłączną własność jednego z nadzwyczajnych ludzi, który może się tobą zachwycać. Wszakże i ty nie jesteś wyjątkową istotą.
A doprawdy, i my, zwyczajni ludzie, mamy w sobie coś takiego. Tylko trzeba umieć to „coś“ znaleźć. Nie jesteśmy wcale tak pospolici, jak ci się zdaje; nawet twój Jack, chociaż lubi dobrze zjeść, chociaż rozmowa jego ogranicza się do wiadomości, zaczerpniętych ze sportowych dzienników (zgadzam się, że nie jest interesujący, kiedy chrapie w fotelu, ale wierz mi, czy nie wierz, Jack ma w sobie również dane na wielkiego bohatera, tylko los zechciał się nad nim ulitować i strząsnąć zeń ów nienaruszony spokój).
We wszystkich tych dobrze odżywionych aferzystach z City, w hulakach, rolnikach, aptekarzach, złodziejach nawet — drzemie bohater. Rzeźbiarka — natura może im w każdej chwili nadać swoim rylcem pożądaną formę. Mała, nędzna dzieweczka, którą widywaliśmy nieraz, przechodziła przez podwórze, nie miała w sobie nic niezwykłego. Było to naogół pospolite, brzydkie nawet dziecko ulicy. Uważaj, aby twoje dziecko, mijając ją, nie otarło się o nią rąbkiem swojej sukienki.
Pewnego pięknego poranka dowiedzieliśmy się szczegółów o niej od komisarza policji. Człowiek ten nie jest poetą, ale umie dopatrywać się poezji w najpospolitszych napozór czynach. Dziew-