Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

— O, one mają instynkt, — odpowiada tajemniczo druga.
— Tak, to zadziwiające, — dodaje trzecia.
Poczem wszyscy spoglądają na ciebie zukosa, jak na zatwardziałego zbrodniarza. Rozkoszują się myślą, że właściwy twój charakter, którego nie domyślali się nawet twoi bracia — ludzie, został odsłonięty dzięki zdumiewającemu instynktowi małego dziecka.
Mimo wszakże wszelkie swoje występki i błędy, dzieci do pewnego stopnia przynoszą korzyść. Zapewne nie są one też bezużyteczne, gdy zapełniają czyjeś puste serce, gdy wywołują słoneczne promienie miłości na zachmurzone od trosk oblicza, gdy drobne paluszki ich wygładzają zmarszczki, zamieniając je w uśmiechy.
Dziwne, dziwne stworzonka! Są one nieświadomymi aktorami na olbrzymiej scenie świata. Wprowadzają nutę komizmu do zbyt tragicznego dramatu życia. Każde z nich stanowi małą, lecz stanowczą opozycję przeciw ustanowionemu porządkowi rzeczy, robiąc wiecznie to, czego robić nie należy, w niewłaściwej porze, nie tam, gdzie należy i nie tak, jak należy. Dziecko — niańka, posyłając Jenny, aby zobaczyła, co robią Tommy i Totty i każąc „powiedzieć im“, żeby nie ważyły się „tego robić“, musiała znać doskonale dziecięcą naturę. Pozwólcie przez chwilę normalnemu dziecku robić, co samo zechce, a jeżeli nie zrobi czegoś, czego robić nie należało, posyłajcie czemprędzej po doktora.