Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

Na pierwszej płatformie potykasz się o szczotkę i wiadro, wobec czego „mateczka“ zaczyna rozwodzić żale, iż niepodobna zdać się na służącą i, przegiąwszy się przez poręcz schodów, krzyczy, żeby Sara przyszła to zabrać. Kiedy już podchodzisz do pokojów, o które ci chodzi, „mateczka“ staje i trzymając się za klamkę drzwi, zaczyna objaśniać, że w tej chwili pokój jest niesprzątnięty, ponieważ ostatni lokator wczoraj się wyprowadził i dodaje, że dzisiaj właśnie robią się porządki... zawsze tak bywa przy wynajmowaniu pokojów. Po tem objaśnieniu wchodzicie do pokoju i przez pewien czas oboje w milczeniu rozkoszujecie się jego widokiem. Niemożna powiedzieć, aby miał wygląd zbyt pocieszający. Nawet na twarzy „mateczki“ nie widać jakoś zachwytu.
Niezamieszkałe „pokoje do wynajęcia“, oglądane przy świetle dziennem, nie wywołują wesołych myśli. Mają one w sobie jakąś martwotę. Całkiem co innego, gdy w nich zamieszkasz. Wtedy widzisz wszędzie dobrze znane, drogie twemu sercu przedmioty: fotografje wszystkich dziewcząt, które kochałeś i utraciłeś, rozstawione na gzemsie kominka. Z pół tuzina wspaniałych fajek, rozrzuconych po wszystkich kątach. Jeden dywanowy pantofel wygląda z pod skrzynki z węglami, drugi — schronił się na fortepianie. Znajome obrazy osłaniają brudne ściany, a stare, kochane książki tarzają się, gdzie popadło. A oto drobiazgi z niebieskiej porcelany, które tak bardzo ceniła twoja matka; otóż i ekran, wyhaftowany jej ręką za tych dawno