kobieta! Spodziewała się, że może w ten sposób przynajmniej zdoła go trochę rozruszyć. Tak się starała, żeby jaknajprędzej napełnić ceber! Może nawet bardzo daleko chodziła po pomyje? A tu takie powitanie! Według wszelkiego prawdopodobieństwa Ksantypa siadła i gorzko zapłakała. Jakże smutne musiało wydać się to życie biednemu dziecku, które w dodatku nie miało matki i nie mogło na jej łonie wypłakać żalu do męża.
Co ją obchodziło, że mąż jej jest wielkim filozofem? Wielka filozofja jest do niczego w małżeństwie.
Żył niegdyś mały chłopczyk, który chciał koniecznie popłynąć na morze. Kapitan zapytał go, co umie. Chłopczyk odparł, że umie na wyrywki tabliczkę mnożenia, umie robić zielniki, zna cały Stary Testament i potrafi zadeklamować „Wśród ognia na pokładzie stał on“ i „Jest nas siedmioro” Worthworth’a.
— Dobrze dobrze, — powiedział marynarz. — A potrafisz nosić węgle?
Tak samo w małżeństwie. Nie tyle się wymaga wielkich talentów, co umiejętności przydania się w życiu praktycznem. Rozum nie jest zbyt wysoko ceniony w związkach małżeńskich. Niezbyt go potrzebują, a nawet niezbyt pragną. Nasze żony mierzą nas specjalną swoją miarą, w której rozum nie posiada żadnego znaczenia. Na twoją żonę, albo kochankę rozum twój, albo talent nie sprawiają najmniejszego wrażenia, kochany czytelniku. Dajcie jej męża, który potrafiłby dokładnie
Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.