zdumieniu, usłyszałem, że jest to poprostu niemożliwe i że zegara na górę wnieść niepodobna.
Poszedłem przeto na dół i cóż zobaczyłem? Na schodach, pomiędzy poręczą a ścianą, uwięzła skrzynia takich rozmiarów, że można ją było śmiało wziąć za ów futerał, w którym została przywieziona „Igła Kleopatry“.
Furmani oświadczyli, że jest to właśnie mój zegar.
Przyniosłem dłuto i lewar, potem najęliśmy jeszcze dwóch jakichś obszarpańców z ulicy i namęczywszy się w pięciu w ciągu dwóch godzin, wyjęliśmy wreszcie zegar ze skrzyni, poczem, ku niewymownej radości reszty mieszkańców, dostęp na schody został otwarty.
Musieliśmy zegar wnieść na górę, gdzie wyznaczyłem mu miejsce w rogu jadalnego pokoju.
Zpoczątku objawiał niepokonaną chęć przewrócenia się; przygniecenia którego z domowników, potem jednak, dzięki temu, że nie pożałowałem ani gwoździ, ani polan na podpórki, doszedłem wreszcie do tego, że można było z nim żyć w jednym pokoju; zmęczyłem się straszliwie przy tej robocie, opatrzywszy więc co większe rany, czemprędzeń udałem się na spoczynek.
Naraz budzi mię wśród nocy wystraszona żona i opowiedziawszy, że zegar wybił przed chwilą trzynaście uderzeń, zapytuje, jak myślę, kto to ma umrzeć. Powiedziałem, że nie wiem, ale przypuszczam, że u sąsiada zdechnie kotka.
Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.