Potem zegar począł przepowiadać śmierć wszystkim naszym krewnym i znajomym, wreszcie zaś zabrał się do sąsiadów.
Przez kilka miesięcy wybijał codziennie niezliczoną ilość razy po trzynaście uderzeń, nam zaś okropnie się znudziły te wszystkie morderstwa, — a na odległość kilku mil dokoła nie zostało już teraz ani jednej żywej duszy.
Potem jednak zmienił system i przestał zabijać ludzi: wydzwania odrazu trzydzieści dziewięć, albo czterdzieści jeden uderzeń, co już całkiem nieszkodliwe. Obecnie ulubioną cyfrą naszego zegara jest trzydzieści trzy, dwa razy na dzień wszakże bije czterdzieści dziewięć. Nigdy nie więcej. Nie wiem, dlaczego tak jest i nigdy nie mogłem zrozumieć tego dziwnego gustu mojego zegara, faktem jest jednak, że więcej, niż czterdzieści dziewięć nie bije nigdy.
Nie zdarzyło się też, żeby bił w jednych i tych samych odstępach czasu; bije wtedy, kiedy mu się podoba i kiedy uważa za wygodne. Czasami w ciągu godziny bije trzy, albo cztery razy, kiedy indziej znów przejdzie pół dnia, a on nie wybije ani razu.
Taki już z niego oryginał!
Myślałem nieraz o tem, że należałoby go oddać do „naprawy“, aby bił, jak należy i wogóle zachowywał się trochę przyzwoiciej; ale mimo wszelkich wad tego zegara, polubiłem go za to właśnie, że tak zuchwale kpi sobie z czasu.
Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.