Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

niejednokrotnie wychodziłem z sali razem z publicznością. I za każdym razem zdarzało mi się słyszeć, jak ktoś, idący przedemną, szeptał do swego towarzysza, albo towarzyszki: „Ostrożnie, idzie za nami!“ Jakże byłem wdzięczny temu człowiekowi!
Byłem raz w jednym z klubów na kolacji z pewnym powieściopisarzem, barczystym, atletycznej postawy mężczyzną. Podszedł do nas jeden z członków klubu i rzekł do powieściopisarza: „Przeczytałem właśnie ostatni pański utwór; powiem panu szczerze, co o nim myślę“. „Upraszam pana, — przerwał mu powieściopisarz, — że jeśli pan powiesz, rozwalę panu głowę“. — Tym sposobem nie poznaliśmy jego szczerego zdania.
Wiele wolnych chwil spędzamy na wyśmiewaniu się z naszych bliźnich. Zdumiewająca rzecz, że, chodząc po świecie, z tak wysoko zadartemi nosami, nie potkniemy się i nie stoczymy z naszej półkuli w przestworze.
Massy wyśmiewają się z klas uprzywilejowanych.
Moralność klas uprzywilejowanych jest okropna. Gdybyż zechciały posłuchać rady Komitetu Mass! Gdybyż zapomniały o swoich interesach i poświęciły się dla dobra Mass, Massy byłyby z nich bardziej zadowolone.
Klasy wyśmiewają się z Mass. Gdyby wysłuchały rady Klas, gdyby robiły oszczędności z zarabianych dziesięciu szyllingów tygodniowo; gdyby wszyscy byli członkami towarzystwa trzeź-