Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

musisz mi więc dać w zamian umysł i serce — i własne tylko serce, młodzieńcze, a nie serce swego ojca, albo dziada.
— Cóż mam uczynić, by módz cenę tę zapłacić?
— Idź w świat, — powiada mądra niewiasta, — pracuj, cierp, pomagaj ludziom. Gdy zapracujesz na nagrodę, przyjdź do mnie, a wtedy zpewnością rychło się porozumiemy.
Tak, los — to prawdziwy socjalista. Kto istotnie jest bogaty, a kto biedny? Czy nie uganiamy się nieraz za cieniem, tracąc z oczu rzeczywistość? Wieczny przykład z życia jego najwyższych szczeblach: kto był szczęśliwszy — bogaty Salomon, czy biedny Sokrates? Salomon posiadał wszystko, czego pragnie większość ludzi — może nawet zbyt wiele dla swego spokoju. Sokrates miał jedynie to, co na sobie i w sobie, ale było to bardzo wiele. Sądząc naszą miarą, Salomon powinien był być jednym z najszczęśliwszych, a Sokrates jednym z najnieszczęśliwszych ludzi na świecie. Czy było tak w rzeczywistości?
Wieczny najniższy szczebel życia, kiedy jedynem celem istnienia jest zadowolenie zmysłów. Czyliż mylordowi Tommy Noddij, siedzącemu w loży pierwszego piętra, jest o wiele weselej, aniżeli Harry’emu na galerji? Gdyby butelka piwa kosztowała dziesięć szylingów, a kwarta szampana cztery pensy, cobyśmy chętniej pili? Gdyby w każdym klubie w arystokratycznej dzielnicy Londynu znajdowały się kręgle, w bilard zaś możnaby gry-