Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

patyczni, niż dawniej. Dla nich jesteśmy zawsze ci sami.
Zawsze są nam radzi i dotrzymują nam towarzystwa bez względu na nasz humor. Są weseli, gdy jesteśmy szczęśliwi, spokojni, kiedy jesteśmy poważni i smutni. — Aha, jesteś zadowolony, chcesz się przejść? Doskonale; ja z tobą. Otóż jestem. Skaczę dokoła ciebie, szczekam, wywracam koziołki, gotów do wszelkiej zabawy, do wszelkich figlów. Jeżeli wątpisz, patrz mi tylko w oczy. No, i cóż będziemy robili. Pobawimy się w salonie, czy też pobiegamy na świeżem powietrzu, poskaczemy po polach, zbiegniemy z pagórka. A może nastraszymy gęsi starego Haffera Haplth’a? No, chodź że. A może chcesz spokojnie posiedzieć i pomyśleć? Doskonale. Kotka może sobie usiąść na poręczy fotelu i mruczeć, a Montmonancy, zwinie się w kłębek na dywanie i będzie patrzyć w ogień, nie zapominając od czasu do czasu spojrzeć na ciebie jednem okiem, na wypadek, gdyby ci przyszła jaka myśl odnośnie myszy.
A kiedy ukrywasz twarz w dłoniach i żałujesz, że przyszedłeś na świat Boży, nie prostują się, nie oznajmiają, że wszystkiemu sam jesteś winien. Nie wypowiadają nawet nadziei, że będzie to dla ciebie nauką na przyszłość, tylko podchodzą do ciebie cicho i obcierają się o ciebie głowami. Jeżeli to będzie kot, to wskoczy ci na ramię, zburzy włosy i powie: „Żal mi ciebie, stary“, tak wyraźnie, że lepiej nie można słowami. Jeżeli to będzie pies, spojrzy na ciebie dużemi, mądremi oczy-