Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/128

Ta strona została skorygowana.
GRABIA KUNO
na wzniesieniu obok dostojników zakonnych — purpurowym płaszczem odziany — stoi, pięścią o stół się wsparłszy — i kończy przemowę:

Otóż te poszlaki
mając na względzie, oskarżam mą żonę,
wczoraj po nocy zranioną przezemnie,
Marunę Jagnę z książąt Pronu rodem —
o wiarołomstwo!

O. HILGIER.

Ciężkie oskarżenie,
gorzko go słuchać!

KUNO.

Bardziej gorzko dla mnie mówić przed wami...

Odetchnął głęboko. Po chwili znów mówi:

Mógłbym ja ci wprawdzie
sądzić sam, — sprawy to moje domowe,
i mam bezsprzeczną moc, jako małżonek
i jako ziem tych grabia, które cesarz
nadał mym przodkom z władzą samodzierżną
i prawem miecza. Wszakoż was wezwałem,
byście mnie wszyscy radą wesprzeć chcieli
w tej trudnej sprawie. Ja sam nie chcę sądzić;
zbyt to jest blizkie wszystko memu sercu: