lecz jam dziś inny, niż wtenczas,
przed laty!...
Przez dzień
żyję jak we śnie,
przez mgłę się na świat patrzę i na ludzi,
a sen dopiero przynosi mi jawę;
we śnie natchnienie białe ku mnie spływa,
i ja je przyjmuję kwiatami...
W drżących promieniach miesiąca przychodzi —
i staje blizko,
ucieleśnione, widome i jasne;
tak w twarz mu patrzę, jako tobie, bracie,
natchnieniu memu i złotemu szczęściu,
którego tknąć się boję dłonią,
aby nie pierzchło odemnie!
A gdy przeminie
błogosławiona, święta noc zachwytu,
a gdy widzenie jasne się wymyka
i z promieniami księżyca uchodzi
kędyś w toń nieba,
ginąc w porannych dzwonów srebrnym płaczu:
ja je zaklinam — z modlitwą na ustach,
w linjach i kształtach więżę je, zmuszając
to drzewo, aby moim snem się stało!
I oto sen mój przyjął kształt i ciało,
i dzisiaj —
Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/14
Ta strona została skorygowana.