Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/146

Ta strona została skorygowana.
MEDYK podbiega i podtrzymuje ją, aby nie upadła.
GERTA z przerażeniem:

A! nie patrz! nie patrz tam, gołąbko!
Przyszła godzina...

O. HILGlER.

Zamilkliście, pani...

MARUNA.

Może ja winna...

GERTA z lękiem:

Wy jej nie słuchajcie!
Nie wie, co mówi!

O. DAMAZY.

Więc się przyznajecie?

MARUNA.

Nie wiem nic... Jeśli winą jest pragnienie,
jeśli sen winą może być nazwany...
Sądźcie mnie. Ja już nie uniknę losu.

O. HILGIER.

Dziwne to słowa, które powiadacie.